Dobiegł końca proces wójta Henryka Krawczyka i współoskarżonych z nim osób. Wyrok w tej sprawie zapadł 14 stycznia, a uprawomocnił się 27 lutego. Prokurator nie wniósł kolejnej apelacji, tym samym sprawa dla byłego wójta Henryka Krawczyka i pozostałych oskarżonych wraz z nim osób zakończyła się po ich myśli. Z początkowego aktu oskarżenia obejmującego 12 osób, w trakcie procesu 3 przyznały się do winy dobrowolnie poddając karze.
Kolejnych dwóch ze względu na przedawnienie zarzutów kary uniknęło. Na kolejnej rozprawie sąd uniewinnił następne dwie osoby. A co z resztą? Najpoważniejsze zarzuty w tym procesie nie dotyczyły wójta Krawczyka, jednak to właśnie on budził najwięcej emocji. W 1974 roku, mając 25 lat Henryk Krawczyk w styczniu z nominacji wojewody śląskiego gen. Jerzego Ziętka został naczelnikiem gminy. Kolejne lata jego rządów utwierdzały mieszkańców, że mają dobrego naczelnika. Od 1974 roku do wyborów, po których zdecydował o przejściu na emeryturę wygrywał wszystkie ze znaczną przewagą nad konkurencją. Był najdłużej, nieprzerwanie urzędującym w Polsce wójtem. W ostatnich dla niego wyborach samorządowych w 2014 roku zdobył ponad 51 procent głosów pokonując dwóch rywali. Większość wcześniejszych wyborów wygrywał z poparciem sięgającym 70 procent. Do rozwiązania PZPR-u był członkiem tej partii, a lewicowe sympatie ma do dzisiaj. Partyjna przeszłość nie przeszkodziła Krawczykowi w wygrywaniu co cztery lata kolejnych wyborów. W 2010 roku już po ujawnieniu nieprawidłowości przy inwestycjach, mimo zarzutów prokuratury Henryk Krawczyk ponownie został wybrany na urząd. Kłopoty zaczęły się w 2007 roku po kontroli NIK-u. Rok później 18 kwietnia 2008 policjanci z Kłobucka pojawili się z nakazem zatrzymania i skutego kajdankami wójta dostarczyli częstochowskiej prokuraturze. Sąd nie znalazł podstaw do aresztowania. Tydzień później otrzymał absolutorium. Pięć lat później wobec Krawczyka i 11 innych osób postawiono akt oskarżenia. Zarzutami były m.in. poświadczania nieprawdy w dokumentach, brak nadzoru nad podległym pracownikiem oraz ustawiania przetargów na roboty drogowe. Po pięciu miesiącach od postawienia zarzutów, w czasie trwającego śledztwa prokuratura wystąpiła do rady gminy, by ta podjęła uchwałę o ściganie wójta. Radni wykazali, iż nie posiadają wiedzy potwierdzonej dokumentami o zarzutach i nie podjęli uchwały. Powołany do sprawy łódzki biegły z zakresu drogownictwa przetrzymał akta bez wydania opinii przez kilka miesięcy, a następnie wycofał się z jej sporządzenia. Prokuratura znalazła kolejnego biegłego, dogadując się jednocześnie z NIK, która wystąpiła w sprawie, jako pokrzywdzony, z takim wsparciem ostatecznie sporządzono akt oskarżenia, który trafił do sądu. Przepychanki prawników trwały lata. Nie udowodniono, aby oskarżeni działali na szkodę gminy z góry powziętym zamiarem oszustwa. Pod koniec października 2016 roku proces Henryka Krawczyka i współoskarżonych z nim osób dobiegał końca, tydzień wcześniej miała miejsce mowa końcowa oskarżyciela.
Śledztwo i proces zajęły osiem lat. W tym czasie ze względu na przedawnienie zarzutów uniknęło kary dwóch oskarżonych. Nieprawomocny wyrok zapadł 25 stycznia Sądzie Rejonowym w Częstochowie. Z aktu oskarżenia obejmującego 12 osób, w trakcie procesu 3 przyznały się do winy dobrowolnie poddając karze. Kolejne dwie ze względu na przedawnienie zarzutów kary uniknęło. Proces potwierdził ustalenia śledztwa, a prokurator zażądał dla wójta dwóch lat więzienia w zawieszeniu na pięć lat i dziesięcioletni zakaz sprawowania funkcji samorządowych, 20 tys. zł. grzywny oraz i z innymi oskarżonymi 540 tys. zł. zwrotu dla naprawienie szkody. Dla głównego oskarżonego Andrzeja Jeziora istniało ryzyko surowej kary, prokurator żądał dwóch lat bezwzględnego więzienia, dziesięć lat zakazu sprawowania funkcji samorządowych, grzywny i wraz z pozostałymi zwrotu 540 tys. złotych, jego teść był zagrożony karą dwóch lat pozbawienia wolności, 10 lat zakazu prowadzenia działalności gospodarczej i 240 tys. zł. zwrotu gminie. Ostatecznie proces zakończył się po pięciu latach zbierania dowodów procesowych i trzech latach przewodu sądowego. Do Sądu Okręgowego w Częstochowie apelację od wyroku złożyli zarówno obrońcy oskarżonych jak i prokurator. Sędzia Sławomir Brzózka przez ponad dwie godziny odczytywał akta sprawy. Ogłoszenie wyroku przesunięto do ósmego grudnia, wtedy zapadł prawomocny wyrok w tej sprawie. Sąd utrzymał w mocy uniewinnienia z pierwszej instancji, a prawomocnym wyrokiem uniewinnił kolejnych wykonawców gminnych inwestycji. W uzasadnieniu wyroku sędzia podkreślił, że sąd pierwszej instancji wykorzystywał błędne opinie powołanego do tej sprawy biegłego. Jak uzasadniał sędzia, zawierzono opinii biegłego sądowego, wyciągającego „kuriozalne wnioski” o zakresie i jakości dróg wykonanych dziesięć lat temu. Sędzia zwracał też uwagę na elementarną nieznajomość matematyki przez biegłego, który przygotowywał wnioski pod tezę, nie licząc się z logiką. Mylił studzienki ściekowe z rewizyjnymi, w wielu miejscach gdzie prowadzono inwestycję nigdy nie był, itd., itp. Sąd uznał, iż nie ma dowodów narażenia gminy na konkretne straty finansowe przez wykonawców. Sąd wskazał na bałagan w dokumentacji braki protokołów z inwestycji, jak jednak podkreślał w uzasadnieniu - nie oznacza to, że oskarżeni popełniali przestępstwa, a niejasności należy rozstrzygać na ich korzyść. Sąd Okręgowy zdecydował, że zarzuty wobec wójta Henryka Krawczyka i Andrzej Jeziora muszą być ponownie rozpoznane w pierwszej instancji z powodów formalnych jak i dlatego, że w aktach sprawy nie ma oryginałów oświadczeń o spowinowaceniu Andrzeja Jeziora. z przedsiębiorcą – jego teściem. Sąd Rejonowy miał też rozstrzygnąć czy gmina faktycznie poniosła jakąkolwiek szkodę wskutek zaniedbań urzędników i domniemanych zmów. Ósmego grudnia 2017 roku zapadł wyrok, w którym uniewinniono kolejnych dwóch spośród oskarżonych, a sprawę zwrócono do ponownego rozpatrzenia w Sądzie Rejonowym. Jak pisaliśmy, co do zasady można uznać, że sąd w tym przypadku jest na przegranej pozycji. Część zarzutów się przedawniła, a kolejne mają szansę na przedawnienie. Kadencję wójt Krawczyk dokończył bez zawirowań prawnych, a niekorzystny wyrok wobec niego nie zapadł.
FINAŁ
Na początku br., 14 stycznia przed częstochowskim sądem w Wydziale IV Karnym, Przewodniczący składu sędziowskiego, sędzia Karol Wielgus odczytał wyrok w sprawie Henryka Krawczyka, Józefa Siudei, Roberta Mańczyka i Andrzeja Jeziora. Krawczyk został uniewinniony od dokonania zarzuconych mu czynów. Andrzeja Jeziora sąd uznał winnym z art. 233 par. 1/6 KK i na podstawie art. 66 i 67 KK, jednak warunkowo zawiesił wykonanie kary na okres próby wynoszący dwa lata. Jednocześnie sąd umorzył część czynów uznając, że doszło do przedawnienia zarzutów i w kolejnej części wyroku uznał Andrzeja Jeziora za niewinnego. Pozostali oskarżeni zostali uniewinnieni od zarzuconych im czynów. Prokurator nie wniósł apelacji, a 27 lutego 2019 roku wyrok się uprawomocnił. Causa est finta.
JAROSŁAW BRZĘCZEK
Klobucka.pl
Pozostaje nam się tylko pośmiać i żyć dalej 🙂
W Polsce mogą kraść tylko “bogaci”.
Wyrok wydał sąd więc czepiać się nie możemy.
Dokładnie,w polszy urzędnik jest nie do ruszenia.